Zamieæ
On przychodzi³ do mojej karczmy bardzo czêsto. Nazywano go Zamieci±, bo... jego spojrzenie by³o ch³odne, a on sam by³ nieprzewidywalny. Wygl±da³ trochê jak przero¶niêty krasnolud, albo potê¿ny i bardzo zaro¶niêty cz³owiek. Jego oczy by³y wszêdzie, codziennie siada³ przy tym samym stoliku i obserwowa³ wszystkich ludzi. Nie wiedzia³em kim by³ a¿ do dzisiejszej nocy. Jak zwykle schlany wygoni³em ludzi i poszed³em na górê, do swojego pokoju. Rzuci³em siê na ³ó¿ko i odp³yn±³em. Czu³em dziwne uczucie niepokoju, nawet ciep³a ko³dra nie dawa³a mi poczucia bezpieczeñstwa. Nagle poczu³em w nozdrzach dym i dziwne ciep³o... Otworzy³em oczy. W progu sta³ on, Zamieæ. Wokó³ widzia³em p³omienie, kto¶ podpali³ moj± karczmê. Momentalnie wytrze¼wia³em. Zamieæ z³apa³ za miecz i zamachn±³ siê. Jego ostrze... wch³onê³o czê¶æ p³omieni. - Kim ty tak na prawdê jeste¶? - Spyta³em siê. - Jestem stra¿nikiem równowagi, ¿yciem i ¶mierci±, losem dobrym i z³ym, ¶wiat³em i ciemno¶ci±. Utrzymujê was przy ¿yciu... obserwowa³em kto jest godny, kto mo¿e prze¿yæ. Jestem tu aby zmieniæ twoje ¿ycie na lepsze. Szczerze to nie rozumia³em jego s³ów. Popatrza³em siê na niego dziwnie a on gasi³ p³omienie na naszej ¶cie¿ce. W koñcu wyszli¶my z karczmy. Powietrze by³o s³odkie, by³o wybawieniem po tym, jak nawdycha³em siê dymu. Zacz±³em g³êboko oddychaæ... rozgl±dn±³em siê a Zamieci nie by³o. Zosta³em na lodzie, mój interes przed chwil± siê spali³, nie mia³em gdzie mieszkaæ. Przypomnia³y mi siê s³owa Zamieci... zmieniæ moje ¿ycie na lepsze? Wskoczy³em na konia i ruszy³em przed siebie. Pod¶wiadomie jednak wiedzia³em gdzie jechaæ. ¦wita³o gdy na horyzoncie pojawi³ siê zamek tutejszego króla. Stra¿nicy nie chcieli mnie wpu¶ciæ do ¶rodka, ale parê miedziaków za³atwi³o sprawê. Znalaz³em siê za murami zamku w³adcy o imieniu Kar. W oczach mieszkañców widzia³em strach. Wszed³em do tutejszej gospody. Karczmarz przypadkiem wygada³ siê, ¿e ich króla co¶ opêta³o... Ka¿e paliæ okoliczne wsie. Wszystko zaczê³o siê wyja¶niaæ. To król za tym wszystkim sta³. Czujê, ¿e dlatego przeznaczenie mnie tu przywia³o, mam pomóc odczarowaæ króla. Podrapa³em siê po g³owie. Ale jak to zrobiæ? Nagle w oknie zobaczy³em twarz Zamieci, który kaza³ mi i¶æ za nim. Wsta³em ociê¿ale z krzes³a, zapi±³em p³aszcz i wyszed³em z karczmy. Ca³y czas zastanawia³em siê kim jest ten tajemniczy osobnik. Zamieæ zaprowadzi³ mnie do chatki na ¶rodku lasu. Znowu niespodziewanie znikn±³. Niepewnie zapuka³em i otworzy³em drzwi chatki. Zauwa¿y³em w ¶rodku starowinkê, która bacznie siê mi przygl±da³a. -Czeka³am na ciebie. – Jej g³os brzmia³ pusto, nie mo¿na by³o wyczytaæ z niego ¿adnych emocji. -Na mnie?... Dlaczego, nie rozumiem. -Chcesz uratowaæ króla prawda? Chcesz wyj¶æ z do³ka? Twoje dotychczasowe ¿ycie by³o ¿a³osne. Podejd¼… spe³niê twoje ¿yczenia w zamian za twoj± duszê! Oczy staruszki za¶wieci³y siê. By³o jej widaæ wszystkie ¿y³y. Z³apa³a mnie za rêkê. Jej d³oñ by³a lodowata… Odskoczy³em i rzuci³em siê do wyj¶cia. Drzwi by³y zamkniête. Ona zbli¿a³a siê do mnie. Jej jeden palec… to by³a sama ko¶æ! Znowu pojawi³ siê on. Nawet nie wiem sk±d. Jego miecz po¿ar³ staruszkê. Pokaza³ na jedyne co z niej zosta³o – ko¶ciany palec i domy¶lacie co siê sta³o, znikn±³. Nie by³em zbytnio chêtny, ale podnios³em t± ko¶æ. Pad³em na ziemiê i obudzi³em siê dopiero rano. Tajemnicza ko¶æ zmieni³a siê w ogromne ostrze z ko¶cian± rêkoje¶ci±. Pamiêtam, ¿e zawsze chcia³em zostaæ rycerzem, ale mia³em problem z ud¼wigniêciem nawet krótkiego mieczyka, wiêc ju¿ chcia³em zostawiæ moj± zdobycz ale co¶ mnie tknê³o. Podnios³em to ostrze i nawet utrzymywa³em je w jednej rêce. Nie wiedzia³em co siê sta³o… Czy¿by zdarzenie z ostatniej nocy jako¶ mnie odmieni³o? Nie my¶la³em o tym, wci±¿ my¶la³em o królu. Rozejrza³em siê po chatce i znalaz³em stosown± ksiêgê. Po paru dniach uda³o mi siê dostaæ do króla i odczarowa³em go. Pó¼niej znudzi³a mi siê s³awa, parê osób nawet zaczê³o na mnie polowaæ. Zamieszka³em w górach, zaros³em trochê, powiedzia³bym, ¿e wygl±dam jak krasnolud. Pisz±c to jestem w drodze do pewnej wioski, aby uratowaæ p³on±c± karczmê. Nie wiem czy znowu zapomnê… dlatego to zapisujê. Tak, to ja jestem Zamieci±.
|
Czê¶æ Druga - Zaburzenie
To znowu ja, Zamieæ. Nastêpnym razem nie pope³niê tego samego b³êdu. Muszê w t³uc sobie do tego g³upiego ³ba, ¿e nigdy nie mo¿na zaburzaæ osi czasu! Hm, muszê wyja¶niæ co siê sta³o. Jedne z moich nastêpnych wcieleñ znalaz³o dziennik, który napisa³em po to, aby przerwaæ rutynê i uwolniæ siê od czasu. Niestety, nie posz³o tak jak po mojej my¶li, w sumie jak zwykle. Znalaz³em siê w legendarnym miejscu, labiryncie czasu. Czujê, ¿e bêdzie niebezpiecznie. Na pocz±tku swoje kroki skierowa³em do komnaty zagadek. By³o tam piêæ twarzy, nad którymi pisa³o ,,w³ó¿ tu rêkê a siê uwolnisz”. Gdy wsadzi³em tam rêkê napis zmieni³ siê na inny, a d³oñ zablokowa³a siê w ¶rodku. Teraz pojawi³a siê tam zagadka: -Potrzebujesz mnie do ¿ycia. Nie jestem kryminalist±, ale porywam z ³atwo¶ci±. Je¶li siê rozw¶cieczê wyjê tak, ¿e wszyscy mnie s³ysz±, k³êbiê siê i wirujê, moja z³o¶æ czêsto prowadzi do katastrofy. Czym jestem? -Jeste¶… wiatrem. Mog³em siê uwolniæ. Podszed³em do kolejnej paszczy i wsadzi³em tam rêkê. Pojawi³a siê nastêpna zagadka. -Czêsto przychodzê niespodziewanie. Depczê twoje ambicje. Zabi³am ju¿ wiele armii. To ja decydujê o losie zawodników w wszystkich turniejach i igrzyskach. Czym jestem? Zamieæ zaduma³ siê… my¶la³, my¶la³ i w koñcu spróbowa³ odpowiedzieæ. -Jeste¶ przegran±! Nie czeka³ na odpowied¼, co¶, co chwyta³o jego rêkê ust±pi³o. Podszed³ do kolejnej twarzy. -Zabi³em wiêcej ludzi ni¿ jakakolwiek broñ. Wspó³pracujê z kostuch±, wysy³am jej wiêkszo¶æ ofiar. Potrafiê zmieniæ ry¿e, czarne lub blond w³osy w szare. Czym jestem? -Czasem… jeste¶ czasem! Blokada ponownie ust±pi³a. Wsadzi³em rêkê w kolejny otwór. -Tak naprawdê nie potrzebujesz nas do szczê¶cia i siê nami nie najesz, ale to my decydujemy kto jest na ¶wiecie wa¿ny, kto bêdzie ¿y³ godnie… kto w ogóle bêdzie ¿y³. Czym jeste¶my? Kolejna trudna zagadka, ale Zamieæ mia³ motywacjê. Od tego zale¿y jego ¿ycie i to, czy kamienny pos±g nie odgryzie mu rêki. W koñcu zapali³a mu siê w g³owie ¿aróweczka. -Jeste¶cie pieniêdzmi. Czeka³a mnie ostatnia zagadka. -Moje ¿ycie jest syzyfow± prac±. Wci±¿ mam deja-vu, czujê, ¿e ju¿ to kiedy¶ robi³em. Jestem wiecznym podró¿nikiem w czasie. Kim jestem? Rozszerzy³y mi siê ¼renice. Jaka jest odpowied¼? Spojrza³em w dó³… Zobaczy³em swoje przetarte rêce. By³y takie odk±d pamiêtam. Jeste¶ mn±. Us³ysza³em trzask. Wyszed³em na korytarz. Jeden z trzech zamków drzwi siê otworzy³. Zrozumia³em, ¿e muszê pokonaæ jeszcze dwie próby aby przej¶æ do ¶wiata i ¿yæ spokojnie. W drugim pomieszczeniu by³y trzy kolumny. Na ka¿dej z nich by³y dziwne ci±gi znaków. Na pierwszej: E C I Y ¯ Na drugiej: T E S J A na trzeciej: R G ¡ Lustrowa³em te kolumny wzrokiem. Nie wiedzia³em nawet c o z nimi zrobiæ. Opar³em siê o jeden z nich ¿eby pomy¶leæ i cyk… jedna litera przesunê³a siê w dó³, a druga w górê. Rozumiem, muszê u³o¿yæ z tych znaków wyrazy. Przeczyta³em wszystko jeszcze raz. Nic mi to nie mówi³o. Pomy¶la³em chwilê i przeczyta³em wszystko od ty³u. ¯yice jest ±gr… pewno muszê u³o¿yæ z tego zdanie. Eureka! Odpowied¼ to… ¯ycie jest gr±. Gdy u³o¿y³em litery w to zdanie us³ysza³em huk – kolejny z zamków siê otworzy³. Jeszcze jeden. Wkroczy³em w bramy ostatniej próby. Ujrza³em tam m³od± kobietê, która by³a przymocowana do sto³u jakimi¶ magicznymi okowami. Ponad to by³a zakneblowana tak, ¿e brakowa³o jej powietrza. Na ¶cianie by³y dwa otwory. Nad jednym by³o napisane : ,,wsad¼ tu koñczynê, a siê uwolnisz”, a nad drugim ,,wsad¼ tu koñczynê, a uwolnisz t± kobietê, ale zajmiesz jej miejsce”. Tak wiem, by³em g³upi, ale poszed³em uwolniæ kobietê. Zamkn±³em oczy i ³up… to nie by³ trzask zamykaj±cych siê wiêzów tylko… otwieranych drzwi. Wyszed³em z pomieszczenia kar i wszed³em do ogromnego holu. Przede mn± sta³a bogini zagadek i tajemnic. -Brawo podró¿niku. Teraz mo¿esz wybraæ okres czasu, do którego chcesz siê przenie¶æ aby naprawiæ swoje b³êdy. Wybra³em dzieñ, w którym wygra³em pieni±dze na loterii. W tamten wieczór zdecydowa³em siê na karierê barmana, na rutynê i ¿ycie pijaka. Musia³em temu zapobiec. Wiedzia³em, ¿e nie mogê za bardzo rzucaæ siê w oczy. Umaza³em sobie twarz b³otem i za³o¿y³em kaptur. Wszed³em do karczmy, wzi±³em co¶ do picia i dosiad³em siê do samego siebie. Po paru g³êbszych powiedzia³, ¿e marzy mu siê kariera stra¿nika. Gdy wypili¶my jeszcze wiêcej jednak zmieni³ zdanie, powiedzia³, ¿e barmana. -Wiesz co? Spójrz na mnie. Widzisz ¿ebym by³ szczê¶liwy? Kiedy¶ by³em barmanem i teraz bardzo ¿a³ujê. Zostañ stra¿nikiem. -Masz racjê. Zawsze marzy³em o ¿yciu z mieczem w d³oni, barman to by³ chybiony pomys³. Posiedzia³em jeszcze chwilê ze mn±, a pó¼niej wyszed³em z karczmy. Póki jeszcze nie znikn±³em i nie odrodzi³em siê jako nowe wcielenie spalê ten dziennik, aby nikt nie zak³óci³ biegu czasu. Mam nadziejê, ¿e moje nastêpne ¿ycie bêdzie choæ trochê lepsze.
|