By³ ju¿ wieczór. Drobna kobieta siedzia³a na werandzie obserwuj±c krople wody, lej±ce siê z nieba. Jedn± rêk± buja³a lekko ko³yskê w której znajdowa³o siê ¶pi±ce dziecko. By³a roztrzêsiona. Nieporadnie ¶ciera³a ³zy p³yn±ce po policzkach. Nie mia³a pojêcia co robiæ. Jej córeczka, od d³u¿szego czasu ¼le siê czu³a. Dni mia³y szybko, a z czasem choroba pog³êbia³a siê. Nie mog³a ju¿ znie¶æ widoku cierpi±cego dziecka. Owinê³a niemowlê w koc i po³o¿y³a w ³ó¿eczku, które znajdowa³o siê w k±cie izby. Z³apa³a z chustê le¿±c± niedaleko i szybko wybieg³a z domu. Mia³a tylko jedn± mo¿liwo¶æ na uratowanie córki. ¯adne zio³a ani ok³ady nie skutkowa³y, przeciwnie, by³o coraz gorzej. Bieg³a boso przez ciemny las, co chwila potykaj±c siê o ga³±¼ lub depcz±c po ostrych kamieniach. Nie zwraca³a uwagi na ból, zimno i ciemno¶æ, zdrowie dziecka by³o dla niej najwa¿niejsze. Po kilkunastu minutach uda³o jej siê dotrzeæ pod ma³± chatkê, w g³êbi lasu. Nie by³a pewna czy powinna tam i¶æ, ale w takiej sytuacji nie mia³a wiêkszego wyboru. Zapuka³a lekko w stare drewniane drzwi. Nie musia³a d³ugo czekaæ, po chwili ujrza³a przed sob± star±, siw± kobietê ubran± w podarte chusty i zniszczon±, brudn± sukniê, niestety nie mog³a jej siê zbyt dobrze przyjrzeæ, przez panuj±ca ciemno¶æ. Staruszka tylko skinieniem rêki pokaza³a jej drzwi, tak wiêc nie wiele my¶l±c m³oda, zrozpaczona dziewczyna wesz³a do chaty.
-Czeka³am na ciebie Elizabeth – Staruszka spojrza³a przelotnie na swoj± towarzyszkê i zabra³a siê do przeszukiwania fiolek, z ró¿nymi zio³ami i p³ynami.
-Proszê mi wybaczyæ, za to naj¶cie, ale chcia³am prosiæ o…
-Wiem po co przysz³a¶ z³ociutka, mam to czego potrzebujesz i dam ci to, ale pamiêtaj ¿e nic nie jest za darmo.
-Wiêc co mam zrobiæ?
-Wystarczy, ¿e tego u¿yjesz. To czego chcê wezmê sobie sama.
-Ja… dziêkujê.
Dziewczyna wybieg³a szybko z domku, trzymaj±c w d³oni fiolkê. Po pewnym czasie dotar³a do swojego domu i zaparzy³a otrzymane zio³a. Obudzi³a swoje dziecko i poda³a mu je natychmiast. Ju¿ rano dziewczynka by³a zupe³nie zdrowa, tak jak by choroba wyparowa³a. Kobieta by³a szczê¶liwa i nie my¶la³a nawet o tym co powiedzia³a jej staruszka. Jednak po kilku dniach odwiedzi³a j± jej bliska przyjació³ka, Emyly. Okaza³o siê, ¿e jej dziecko równie¿ nie czuje siê najlepiej i ma podobne objawy, co dziewczynka. Kobieta od razu poleci³a jej wizytê u staruszki, opowiadaj±c jej o cudownym ozdrowieniu. Niestety ta, po us³yszeniu historii wybieg³a przera¿ona z domu Elizabeth krzycz±c, ¿e jest czarownic± i zapewne poda³a niemowlêciu trucizny. Kobieta nie rozumia³a jej zachowania, ale uwa¿a³a, ¿e nawet je¶li zio³a by³y zaczarowane, to i tak poda³a by je wiedz±c, ze dziecko przy tym wyzdrowieje. Po kilku dniach gdy Elizabeth wróci³a do domu, zasta³a tam Emyly trzymaj±c± w objêciach jej dziecko i kilku ch³opów. Nie rozumia³a o co chodzi, jednak po chwili zosta³a przewrócona na ziemiê i zwi±zana. Po silnym uderzeniu w g³owê, które zada³ jeden z towarzyszy jej przyjació³ki zemdla³a. Przytomno¶æ odzyska³a dopiero, gdy przywi±zana by³a do wysokiego, lekko ju¿ p³on±cego pala a do oko³a niej zgromadzeni byli wszyscy mieszkañcy, trzymaj±cy w rêkach pochodniê i krzycz±cy g³o¶no. Dopiero teraz zda³a sobie sprawê co siê sta³o. Ale to przecie¿ nie mo¿liwe, nie by³a czarownic±! A co stanie siê z jej córeczk± je¶li ta zginie? Zaczê³a g³o¶no p³akaæ i wo³aæ o pomoc. Po chwili, z t³umu wy³oni³a siê Emyly wci±¿ trzymaj±c w d³oniach jej córkê.
-P³oñ nieczysta! Zostaw nasz± wioskê w spokoju i zabierz te przeklêt± istotê razem ze sob±!
Kobieta rzuci³a p³acz±ce dziecko w ogieñ pod stopy swojej matki. Gdy Evelyn by³a ju¿ bliska ¶mierci, a jej zwêglona skóra, powoli odpada³a od cia³a ujrza³a w t³umie kobietê. Tê sam±, która poda³a jej lek, Tylko teraz tak±, bardziej przera¿aj±c±, z szaleñstwem wypisanym na twarzy. Teraz ju¿ rozumia³a co staruszka mia³a na my¶li mówi±c, ze sama odbierze zap³atê...
Offline